„I’m lovin’ it!”

10 maja „I’m lovin’ it!”

Dlaczego kochamy fast foody i tzw. niezdrowe przekąski ?  Na początek szybki rachunek sumienia – niech ten kamienieniem rzuci, kto nigdy nie popełnił takiego grzeszku! Coca cola, chipsy, paluszki, frytki, pizza, hamburgery….. Tak, tak, niezdrowe, kaloryczne, wie o tym  każde dziecko. Jednocześnie nie znam przedszkolaka, który nie gościł w Mc Donaldzie. A dzieciaki – wiadomo – jak spróbują – przepadło. I na nic zdają się zdrowsze zamienniki typu chipsy z jarmużu, frytki z batatów, hamburger z pełnoziarnistym pieczywem, ekologiczny ketchup. Dlaczego tak łatwo się rozkochać w „śmieciowym” jedzeniu? Co jest przyczyną? Reklama, smak czy to tylko zachowanie stadne?

Tezę dotyczącą tego, skąd się wzięła masowa pasja do spożywania fast-foodów przedstawił badacz z londyńskiego Metropolitan University. Stwierdził, że w żywności tej są tak dobrane proporcje tłuszczu, cukru i soli (czyli substancji odpowiadających za wrażenia smakowe), by uzyskać mieszankę wyzwalającą przyjemność i zachęcającą do powtórzenia miłego doświadczenia. Fast-foody to węglowodanowe bomby, błyskawicznie przekształcane w organizmie w cukry proste, które zapewniają spożywającemu nagły przypływ energii. To wrażenia, które przypominają doświadczenia osób uzależnionych od narkotyków. A najbardziej bezbronne wobec tych „uzależnień” są właśnie dzieci. Okazuje się także, że produkty typu fast-food aktywują wydzielanie dopaminy, pobudzającej ośrodek przyjemności. Jak pokazują badania, zjawisko to występuje zarówno przy odczuwaniu smaku słodkiego (ukochana czekolada!), jak również tzw. smaku umami. Smaki te są charakterystyczne dla produktów bogatych w związki węglowodanów i aminokwasów, czyli zapewniających energię i materiał do budowy białek. Smak umami odpowiada za odczuwanie smaku glutaminów, wskazując na zawartość białka w pokarmie. Najpopularniejszym glutaminianem jest glutaminian sodu. To często spotykany dodatek do żywności typu fast-food, wzmacniający smak. Znajdziemy go m.in. w przyprawach, daniach instant, chipsach czy kostkach rosołowych. Nasz organizm, gdy spożywamy tego typu produkty, odczuwa więc przyjemność, rozpoznając (fałszywie) umami jak coś, co przyda się naszemu organizmowi. Jest więc korzystne. Tyle tylko, że glutaminian sodu jest sztucznym dodatkiem, a naturalny smak umami znajdziemy m.in. w mięsie, wodorostach i potrawach poddanych fermentacji, ale także brokułach, pomidorach, winogronach, orzechach i grzybach.

Czyli wiemy już skąd ta miłość, pytanie czy musi być to „ta jedyna”? Czy istnieje jakiś sposób, by obronić nasze dzieci przed fast-foodami i pokazać im prawdziwą wartość zdrowej żywności? Jak przemówić do rozsądku ?  Ja proponuję rozsądkiem i dobrym przykładem. Nasze nawyki żywieniowe kształtują się w okresie dzieciństwa. To z domu rodzinnego wynosimy przyzwyczajenia do określonych smaków i ulubionych potraw. Przygotowując posiłki warto zadbać o apetyczny wygląd i sposób podania. To podstawa, której trzeba się trzymać, jeśli chcemy nasze dziecko przekonać do tego, że zdrowe odżywianie może być fajne.  Doskonałym pomysłem jest rodzinne gotowanie.  Ale myślę też, że od tzw. ”‘świństwa” (a jakże pysznego!) jedzonego „od święta” nic się nie stanie. Nie ma sensu wpadać w panikę i wyrywać dziecku z rąk frytki. Grunt , to we wszystkim znaleźć umiar, a najważniejsze, nie dopuścić, aby taka dieta stała się podstawą jadłospisu.